Produktów, które odrzuciłam przy Amelce było tak dużo, że łatwiej by było wymienić kilka tych, które mogłam jeść. Ale uogólniając wyrzuciłam: wszelki nabiał (łącznie z masłem! - o zgrozo jadłam suchy chleb z białą wędliną. Codziennie!), czerwone mięso, przyprawy (co do ziarenka), pomidory, paprykę, cebulę, warzywa wzdymające, owoce cytrusowe (a akurat był sezon na mandarynki...), czekoladę i wszelkie słodycze, orzechy, soję. W sklepie na skromnych zakupach spędzałam godzinę czytając skład produktów.
Jak sobie radziłam? Przede wszystkim kupiłam laktator. Odciągnięte mleko wystarczało mi na 1-2 karmienia więc miałam kilka godzin wytchnienia i mogłam urządzić sobie ucztę (np. zjeść bułkę z masłem). Następnie zjadałam znów koszerny posiłek, żeby dobre składniki z niego zamieniły się w zjadliwe mleko.
Poza tym postanowiłam wprowadzić jeden posiłek z mleka modyfikowanego już w 5 miesiącu. Trwało to kilka tygodni, ale udało się. Później stałe posiłki i jakoś poszło.
Z Manią też powoli zaczynam przygodę z mlekiem modyfikowanym, ale póki co wszystko ląduje w zlewie...
Pozdrawiam mamy, które również dotkliwie przeżywają ten 'błogosławiony' czas karmienia piersią.
Dobrych i zdrowych snów dla Was, Waszych maluszków oraz ich brzuszków :)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Keep calm and leave a comment