środa, 13 sierpnia 2014

Menu na urodziny Mani vol 3


Tytuł co nieco oszukuje, bo to migawki z urodzin Amelki, ale jedne urodziny z drugimi mają coś wspólnego, dlatego podpinam je pod Marysine.


Kinder party Amelki w lutym było wyzwaniem. To nasz pierwszy taki event. Nie tylko ponosiłam trudy logistyki i działania, ale również musiałam trzymać rękę na pulsie nad ówczesnym awersem Meli do obcych. A miało być ich w tamtym dniu kilkoro.

Przygotowałam (z nieocenioną pomocą domowników) menu w naszym stylu. Czyli w 100% naturalne, bez udziału słodyczy (mówię tu o stoliku dziecięcym, bo stół dla dorosłych zawierał zacne smakołyki). Ale już wiem, żeby nie popełniać tego błędu w przyszłości.






Zacznijmy od dobrych, sprawdzonych przepisów, które nie zawiodły.

1. POD KĄTEM DZIECI I MAM KARMIĄCYCH


OWOCOWA TĘCZA

Wykonanie tęczy wydaje się być banalne. Za pierwszym razem faktycznie tak było. Wystarczyło nawlec owoce na patyczki szaszłykowe, wbić w połówki dużych grejfrutów et voila. Ale gdy chciałam powtórzyć wyczyn na urodziny Marysi - poniosłam klęskę. Sekret sukcesu tęczy tkwi w soczystych kolorach jej komponentów. Czyli owoce nie mogą być byle jakie. Np. czereśnia czy wiśnia są zbyt ciemne, więc odpadają. Pominięcie jakiegokolwiek koloru rujnuje całą koncepcję. Popełniłam obydwa błędy. Na imprezce Marysi podałam więc po prostu owocowe szaszłyki. Tęcza ze zdjęcia poniżej pojawiła się u Melki. I zrobiła furorę, bo każdy dzieciak znalazł na niej swój ulubiony owoc. Najwięcej frajdy miał Jaś, który chcąc dostać się do winogron musiał pokonać całe słupki innych owoców.





FRANCUSKIE KÓŁECZKA JABŁKOWO - MALINOWE

Pomysł autorski. Tylko kształt ciasteczek wynikał z inspiracji znalezionej gdzieś kiedyś w internetach. Amelia zajadała się nimi przez cały wieczór.

1. Jabłka umyłam, obrałam, pokroiłam w plasterki, włożyłam do garnka, dolałam wody tak, aby nie przykryła jabłek i gotowałam aż rozpadną się na papkę. Raz na jakiś czas mieszałam.

2. Ciasto francuskie rozwałkowałam i pokroiłam wzdłuż na długie pasy o szerokości ok. 10-12 cm.
Każdy z pasów przecięłam w poprzek w dwóch miejscach, aby z każdego powstały mi trzy krótsze.

3. Każdy z prostokątnych pasów nacięłam na jednym z dłuższych boków w kaształt ogłoszenia z numerami telefonów do odrywania.

4. Pośrodku, na całej długości każdego "ogłoszenia" ułożyłam wąski pasek jabłkowej papki. Zawinęłam w ruloniki, które następnie ułożyłam w kółeczka.



5. Piekłam w 180 stopniach przez 25 minut.

6. W osobnym naczyniu zmiksowałam maliny na mus.

7. Po przestudzeniu kółeczek polałam je musem i posypałam płatkami migdałowymi.

UWAGA!
Najlepiej użyć kruchych jabłek, ponieważ łatwiej się rozpadają. Warto też, by były słodkie, aby stworzyć kontrapunkt dla kwaśnych malin. Przeciwnicy kwaśności mogą posiłkować się nierafinowanym cukrem trzcinowym dodanym do któregoś z owoców.
W lutym użyłam malin mrożonych z powodu oczywistego braku świeżych.





GALARETKI W SKÓRKACH

Niecodzienny sposób podania galaretki, ale sporo przy nim zabawy.

1. Przygotowałam kilka kolorów galaretek według przepisu na opakowaniu. Użyłam po pół opakowania każdej.

2. Pomarańcze przekroiłam na pół i dokładnie wydrążyłam. Do każdej z połówek wlałam inny kolor ostudzonej galaretki. Pozostawiłam w lodówce do skrzepnięcia.

3. Pokroiłam jak cząstki pomarańczy.

UWAGA!
Miąższ pomarańczy trzeba wydrążyć bardzo dokładnie, łącznie z białymi kawałeczkami skórki.
Do tej przekąski nie nadaje się grejfrut, ponieważ jego skórka ma bardzo intensywny gorzki smak, który opanowuje całą galaretkę.
Dobrze jest użyć nawet nieco mniej wody niż podaje przepis na opakowaniu galaretki, aby była gęstsza. Wówczas będzie się lepiej kroiła i utrzyma właściwy kształt.
Warto przygotować dzień wcześniej.







2. POD KĄTEM GOŚCI

MILKY - WAY

Jedno z moich ulubionych ciast. Przepis dostałam wieki temu od koleżanki, ale dopiero niedawno zauważyłam, że małym druczkiem na kartce jest podane jego źródło internetowe (tu -> Milky Way). Najważniejsze, że jest tak pyszne, że robię je często. Zimą - latem królują orzeźwiające owocowe smaki. I 3/4 zjadam sama.

1. Zrobiłam biszkopt: 6 białek ubiłam ze szczyptą soli, dodałam 1 szklankę cukru, cały czas ubijając. Na koniec dodałam 6 żółtek, ubijając nieustannie. Dołączyłam szklankę przesianej mąki, łyżeczkę proszku do pieczenia oraz 2 łyżki kakao i wszystko razem wymieszałam. Przelałam ciasto do formy 25x36 cm i piekłam 25 minut w piekarniku nagrzanym do 180 stopni. Po ostudzeniu przecięłam na pół.

2. Zrobiłam masę mleczną: 1/2 szklanki mleka ugotowałam z 2 opakowaniami cukru waniliowego, a następnie ostudziłam. Utarłam 250 g margaryny na puszystą masę i powoli dolewałam do niej mleko. Dodałam 2 szklanki mleka w proszku i wymieszałam.

3. Biszkopt przełożyłam masą mleczną.

4. Zrobiłam polewę: tabliczkę czekolady rozpuściłam z 6 łyżkami mleka, podgrzewając w rondelku na małym ogniu. Od razu polałam nią wierzch ciasta.

5. Schłodziłam w lodówce.




SAŁATKA GYROS

Ultra prosta w przygotowaniu, super genialna w smaku. Alternatywa dla naturalnych, zdrowych dań, ale przecież czasami trzeba zrobić ukłon w stronę smaków naszego dzieciństwa, prawda?

1. Pierś drobiową umyłam i pokroiłam w kosteczkę, posypałam przyprawą typu GYROS (bez glutaminianu sodu i siarczanów), polałam ok 4 łyżkami oliwy i usmażyłam na niewielkim ogniu.

2. Sałatę lodową porwałam w kawałki, a ogórka korniszonego pokroiłam w drobną kosteczkę.

3. Układałam w misce warstwowo:
sałata lodowa
ogórek
kukurydza konserwowa
mięsko
keczup, majonez (w niewielkich ilościach)
znów sałata
ogórek
kukurydza
mięsko
keczup majonez (dekoracyjnie)

UWAGA!
Majonezu i keczupu powinno być niewiele, ponieważ jakimś cudownym sposobem i tak jest go więcej niż się wydaje. A przesyt bardzo psuje smak.
Nie mieszamy sałatki!




A teraz gafy. Czyli nie róbcie tego w domu.

Gafa 1. Postanowiłam przygotować smaczny, ekologiczny mus-napój dla maluchów. Zmiażdżyłam więc owoce lasu i dolałam wodę mineralną dla rozcieńczenia oraz aby nadać im płynności. Niestety dzieciaki spoza naszego domu nie miały doświadczeń z niesłodzonymi smakami, więc w efekcie specyfik piła tylko solenizantka.

Gafa 2. Ciasteczka jabłkowo malinowe były świetne, ale miały poważny defekt. Mianowicie mus malinowy na wierzchu, który w nieokiełznanych rączkach wirował w całej przestrzeni domowej. Apogeum nastąpiło, kiedy Amelia wystraszyła się audytorium niecodziennych rozmiarów podczas wprowadzania tortu. Wrzask, płacz i machanie kończynami skończyło się tym, że obie byłyśmy od stóp do głów naznaczone barwami wojennymi. Gdybyśmy szły ulicą z pewnością padałyby troskliwe pytania przestraszonych przechodniów o to czy ktoś nas nie pobił.

Gafa 3. Gwóźdź programu: tort. Życiowa porażka. Gdyby ten twór nie był tortem - pozbyłabym się go czym prędzej. No ale łyso tak zrezygnować z urodzinowego identyfikatora.
Ale od początku.
Po słabych doświadczeniach z tortami z cukierni wzięłam sprawy w swoje ręce i postanowiłam upiec go sama. Znalazłam przepis, ale moim zwyczajem musiałam go nieco zmodyfikować. To był głupi pomysł. Cisatko wyszło tak kruche, że ... się rozpadło. Spód jakimś cudem ocalał, więc rozłożyłam na nim budyń. Na nim z kolei zaczęłam układać puzzle z pokruszonych kawałków górnej warstwy. Wyglądał dość cienko. Tak, cienko - ciasto miało wysokość 4 cm. Coś koło tego. Ułożyłam na nim gumożelki miśki i zalałam galaretką. Nie zyskało na wysokości. Jakby tego mało, galaretka podczas polewania była już na pół skrzepnięta.
Lekcja: nigdy nie rób na przyjęcie czegoś, czego nie przyrządzałaś wcześniej.

A które smaki Wam przypadły do gustu?

2 komentarze:

Keep calm and leave a comment