środa, 13 sierpnia 2014

Menu na urodziny Mani vol 3


Tytuł co nieco oszukuje, bo to migawki z urodzin Amelki, ale jedne urodziny z drugimi mają coś wspólnego, dlatego podpinam je pod Marysine.


Kinder party Amelki w lutym było wyzwaniem. To nasz pierwszy taki event. Nie tylko ponosiłam trudy logistyki i działania, ale również musiałam trzymać rękę na pulsie nad ówczesnym awersem Meli do obcych. A miało być ich w tamtym dniu kilkoro.

Przygotowałam (z nieocenioną pomocą domowników) menu w naszym stylu. Czyli w 100% naturalne, bez udziału słodyczy (mówię tu o stoliku dziecięcym, bo stół dla dorosłych zawierał zacne smakołyki). Ale już wiem, żeby nie popełniać tego błędu w przyszłości.





wtorek, 5 sierpnia 2014

Wyniki konkursu "Mania zajadania"

Pięknie dziękuję wszystkim za udział w naszej zabawie. 

Niejednokrotnie docenialiście starania organizacji oraz wkład fundatorów, czym pokazaliście, że warto się starać. Tak pozytywny odbiór debiutanckiej akcji uskrzydla i zachęca do kolejnych. Lajk dla Was!

Pozostał nam ostatni krok, czyli ujawnienie zwycięzców. Pędźcie zatem obejrzeć listę, ale będzie mi miło, jeśli przeczytacie również moją refleksję i notkę o jurorskich obradach.


czwartek, 24 lipca 2014

Menu na urodziny Mani vol 2


Słodkości to dla dzieciaków centrum imprezy. Zwłaszcza jeśli na co dzień ich nie uświadczają, albo w niewielkich ilościach. Urodziny to takie dni w życiu, kiedy moje dziewczynki mogą sobie poswawolić. Mogą, bo (prawie) wszystko jest mama-made, a więc nie tak do końca niezdrowe.







Znam naprawdę dobrego bloga kulinarnego. Wypieki z niego jeszcze nigdy mnie nie zawiodły, więc oczywistym było, że część z nich zaszczyci nas swoją obecnością w tym wyjątkowym dniu. A właściwie, że będą wiodły prym na naszej paterze. Polecam 
i zapraszam na ciacha!


Prawie każde z nich to niepowtarzalny smak lata, dzięki różnorodności owoców. Niech ktoś się powstrzyma!


(nazwy ciast są podlinkowane i przenoszą bezpośrednio do konkretnego przepisu).


wtorek, 22 lipca 2014

Menu na urodziny Mani vol 1



Na zaproszeniu nie mogło zabraknąć Dinozaura Pimpusia

Lubię konwencje. Dlatego cała otoczka młodocianej imprezki - od zaproszeń po balony - utrzymana była w szaro - różowej kolorystyce. Było dziewczęco, ale z umiarem. Jestem przeciwniczką różu, choć pudrowy, brudny lub w odpowiednim akompaniamencie to już jakby inny kolor. Akceptowalny.

czwartek, 10 lipca 2014

(Z) Oops ... chyba potrafię już sama jeść!

Mania stłukła miseczkę. Drugą przyprawiła o uszczerbki na brzegu. W dodatku nadszedł czas zamiany kubka niekapka na kubek do 'dorosłego' picia. Marysia szybko musiała mieć coś, co zaspokoi jej potrzeby. Coś takiego jak zestaw obiadowy dla roczniaka. Z nieba spadła nam firma Oops - do it again, dzięki której Marysia mogła wypróbować potrzebne Jej naczynia.

środa, 9 lipca 2014

Sponsorzy i nagrody w konkursie "Mania zajadania"

A teraz ... coś ... zupełnie ekstra :)
Przedstawiam Wam osoby, firmy i pracownie, które zgodziły się przekazać dla Was cudne prezenty. Zaprosiłam do współpracy tych, których sama znam, obserwuję, chwalę sobie i z pełną odpowiedzialnością polecam. Za profesjonalizm, kulturę, rzetelność i cały szereg innych zalet. Nie chcę jednak zdegradować ich do roli nagród. To mega sympatyczne i kreatywne osoby, z którymi warto zostać na dłużej, dlatego przygotowałam mały opis każdej z nich. Zależy mi na tym, żebyście poznali ich lepiej (choć część z Was z pewnością już część z nich zna), zajrzeli na strony/fanpejdże i ... sami ocenili czy ich lubicie czy nie. Ale mam nadzieję, ze jednak tak :)

poniedziałek, 7 lipca 2014

Konkurs "Mania zajadania"

Kochani. 
Pierwsze urodziny Marysi to wesołości na całego. Wspomnienia, sentymenty, czar zachwytów i te sprawy. Nie mogło się obyć bez uczczenia tego z Wami. Bo przecież jesteście trochę częścią Menu Mani. Jesteście kawałeczkiem naszego życia, a i my odrobinę Waszego. Co nieco nas znacie, może nawet lubicie. (Lubicie?) Nie było opcji, żebyśmy z Manią czegoś dla Was nie zgotowały. Chcemy coś dać. Kilka prezentów i masę dobrej zabawy. 
Brzmi fajowo? Zachęca? A zatem do rzeczy.




sobota, 28 czerwca 2014

Alternatywa dla wędlin dla niemowląt (lub po prostu mięsny obiadek 7+)

Dopóki Marysia była na piersi nie było większego kłopotu z wyżywieniem jej. Później przyszło rozszerzanie diety, stawanie na głowie, żeby jadła tylko to, co najzdrowsze oraz wykopywanie spod ziemi (no dosłownie) warzyw idealnych. W końcu osiągnęła 11 miesiąc więc przyszła i pora na śniadania. Pieczywo, masło i .. co do tego? No właśnie. "Wysokogatunkowa wędlina". Niby proste, a jednak kiedy zetknęłam się z tym określeniem pierwszy raz kompletnie nie wiedziałam z czym to się je. Wyczytałam, że to wyrób bez konserwantów, sztucznych składników, z odpowiedniego mięsa i taki, który kosztuje krocie. Ale gdzie to nabyć? Raczej nie w markecie. Może w firmowym mięsnym? MOŻE. Najpewniej chyba w wiejskim gospodarstwie, gdzie zaprzyjaźniony pan Jurek bez skrępowania pokaże i opowie jak taka wędlinka powstaje. Takiemu człowiekowi można zaufać. Ale - nie oszukujmy się - ilu z nas ma takiego pana Jurka pod ręką? Komu chce się robić wywiad środowiskowy 30 km od miasta i później jeździć tam co 2-3 dni, żeby zaopatrzyć się w najwyższej klasy dobrodziejstwa? I kogo na to stać? Są tacy, którzy mogą sobie na to pozwolić. Szczęśliwcy. Ja musiałam szukać alternatyw.

poniedziałek, 16 czerwca 2014

Truskawiec rabarbalovy vel szarlotta dla mamy karmiącej

Urodzenie się Amelki było pięknym momentem. W ogóle nie zapowiadało drogi przez mękę. Nie wiem czy to sprawa hormonów, czy coś się we mnie odblokowało po miesiącach pokusy na słone jedzenie, ale nagle nabrałam dzikiej ochoty na czekoladę i słodycze. Zewsząd otaczały mnie racjonalne argumenty na wykluczenie słodkości, a ja w środku czułam czekoopętanie. Nietolerancja pokarmowa córeczki wprawiła mnie w rozpacz i desperackie poszukiwania czegoś, czym mogłabym sobie osłodzić życie. Namiętnie czytałam wszystkie etykiety ciastek i żadne z nich nie nadawało się do wyprodukowania zeń mleka, które nie zaszkodziłoby brzuszkowi Melki. W końcu dotarłam do fora, na którym ktoś zadał 'moje' pytanie. Odpowiedź wyryłam sobie w złotej ramce pamięci i realizowałam każdego dnia. Brzmiała ona 'szarlotkę sobie upiecz'. Upiekłam, sprawdziłam i później już piekłam każdego dnia. Musiałam okroić ją ze składników niepożądanych i tak oto powstało minimalistyczne ciasto, które w sumie piekę do dziś. Teraz pakuję do niego truski i co mi się żywnie podoba, ale najbezpieczniejsze dla mam karmiących będą po prostu jabłka.


piątek, 13 czerwca 2014

Matka jedenastomiesięcznej córeczki i jej dwuletniej siostry.

Patrzę na Manię i rozmyślam. O tym, że to taki maleńki ludzik, koślawy jeszcze, bez wyobraźni. Taki, który bez oporów rzuci się na brzeg łóżka i wielce się zdziwi, że zaczyna się z niego turlać. Taka z niej gapa, którą trzeba prowadzić za rączkę i co rusz podnosić sprzed nóżek klocki i figurki, żeby przypadkiem się nie nadziała. Taka z niej niekumata istotka, której trzeba non stop tłumaczyć, że na śniadanie, obiad i kolację nie jada się chrupek. I myślę sobie, że w tym wszystkim, co jej nie wychodzi i czego nie rozumie jest przeurocza. Kiedy coś poznaje to się tym tak pięknie dziwi. A jej szczera radość z małego sukcesu chwyta za serce. Chwieje się kiedy chodzi, ale próbuje biec. Upada, ale mówi 'bam' i od razu się podnosi. A po kilku chwilach okazuje się, że wszystko zaczyna rozumieć. Jest coraz sprawniejsza i coraz mądrzejsza. I że ta cała droga rozwojowa ma sens.


czwartek, 5 czerwca 2014

Mus jaglano owocowy 12+

Marysia ma ciężką przeprawę przez owocowe smaki. Dnia pewnego przyrządziłam jej rewelacyjny mus truskawkowy, który wcinała z pasją. Serce rosło, ale ... niestety truskawki ją uczuliły. Serce się krajało ... kiedy trzeba było dziecku odmówić takich pyszności.
Więcej szczęścia miała z rabarbarem. Z tym, że ten nie jest już taki pyszny. Wykrzywiała się i wytrząsała. Chciała jeść, ale w końcu kwaśność wygrywała. Metodą pomysłów i prób udało mi się stworzyć dla niej podwieczorek doskonały. Ale czar prysł, kiedy okazało się, ze Amelka musami gardzi. Kawałki - tak, musy - nie. Nie dogodzisz. Ale kompromisy są od tego, żeby stosować je w sytuacjach konfliktowych. Ot i cała historyja dzisiejszego podwieczorku.


Lista składników

piątek, 16 maja 2014

Zupa szparagowa 8+

Szparagi nigdy nie zachęcały mnie do bliższego zapoznania. Krótki sezon szparagowy nie sprzyjał rozwojowi uczuć. Jednak kiedy Marysia dorosła do wieku zezwalającego jej na spożycie tego warzywa i zrządzeniem losu zbiegło się to z faktem, że akurat nastała na nie pora - uznałam to za znak. I nie pomyliłam się. Ten smak to rozkosz dla podniebienia. Trochę kalafiorowy, z nutką kukurydzianą i fasolkową. Słowem: to, co wielbię. Mani należą się ogromne podziękowania, a Wam - przepis.




środa, 14 maja 2014

Już dyszka razem!



Dorasta. Przez dwa ostatnie miesiące Mania poszalała z rozwojem. Może pochwalić się wysokim stopniem zaawansowania motoryki dużej, z którą dynamicznie gna do przodu. Raczkowanie, trzymanie pionu bez trzymanki, skoki z ugiętych kolan na łóżko i chodzenie (ba, bieganie) za rączki - Marysia ma to w małym paluszku, a opanowała to dosłownie w kilka dni. Teraz śmiga, że wzrok (a także ręce, nogi, kręgosłup oraz wszystko) z trudem nadąża. Bez dodatkowych porcji uwagi bywa groźnie. Podpiera się i podciąga na wszystkim, co napotka: na poduszce, na butelce mineralnej, na koszu na śmieci, na włosach Amelki, na blatach stołowych.

Gdziekolwiek byś szła, HEJ pójdę tam i ja!

środa, 7 maja 2014

Smak dzieciństwa

Przypadłością ludzką jest brak perspektywicznego myślenia. Działamy doraźnie, bardzo często nie patrząc w przyszłość, na konsekwencje. Można jednak zaobserwować coraz większą świadomość rodziców o skutkach swoich poczynań, ale nadal nieugięty front trzymają ci, którzy wyrośli na niedouczeniu, ignorancji i niezapobiegliwości. Wciąż wielu rodziców za argument, przemawiający ZA podsuwaniem dzieciom słodyczy w zbyt wielkiej ilości i zbyt wcześnie - uznaje sformułowanie "smak dzieciństwa". Nadal popularnością, usprawiedliwiającą podawanie dzieciom świństw (tak, to dobre słowo), cieszy się niefrasobliwe stwierdzenie "a ja jadłam i żyję" (często dodawane jest również "i nic mi nie jest"). Nieustannie powtarzają się bezmyślne przekonania "po trzecim roku i tak zdrowe żywienie szlag trafi" jako skwitowanie swojej nonszalancji w układaniu menu najmłodszych. Niestety wśród mam wypowiadających się na forach obserwuję nie tyle kurczowe trzymanie się swoich racji i zamknięcie się na kontrargumenty, co również odurzające przekonywanie o swojej prawdzie osoby, które jeszcze nie kumają za bardzo o co w tej całej bajce żywieniowej biega.

niedziela, 4 maja 2014

Zęby itp.

Czekaliśmy długo. Pewnego dnia, w połowie 9go miesiąca na Marysinym dolnym dziąśle pokazała się cienka kreseczka. Z dnia na dzień stawała się coraz bielsza aż w końcu zaczęła kiełkować. Maleńka biała płytka zwieńczona koronką wprawiła mnie we wzruszenie. Znów. Myślałam, że jestem już uodporniona na urodziwości ząbkowania i inne niemowlęce nowości, a tu okazuje się, że Maluszki mogą mnie jeszcze czymś dogłębnie poruszyć. Przez 2 tygodnie od pojawienia się była widoczna tylko dla mnie. Przed innymi się ukrywała. Ja byłam the choosen one. Ku mojemu zdziwieniu, kiedy pierwsza jedyneczka wyrosła ciut ponad linię dziąsła, obok niej zaczęła się dziać taka sama historia. Nie minęły dwa kolejne tygodnie kiedy u góry dojrzałam trzecią jedynkę i niedługo po niej czwartą! To był szybki szpil, po bezzębnej suszy nastąpił nieoczekiwany urodzaj. Wszystkie wyszły hurtem. W efekcie Mania ma teraz cztery zęby, a każdy innej wielkości. Co ciekawe wszystkie atrakcje związane z zębowschodzeniem skończyły się kilka tygodni temu, jeszcze przed całą akcją. Ślinotoki ustały, swędzenie minęło, niepokoje pojawiały się sporadycznie.



czwartek, 24 kwietnia 2014

Mania ryżowo - jabłkowa

Prostota dań to moja specjalność. Kiedy brak mi pomysłu lub czasu na przygotowanie drugiego dania łapię to, co mam pod ręką i mam obiad w 20 minut. Jeśli jednak wcześniej postanawiam przygotowanie ryżu z jabłkami - bo o nim dziś mowa - to staram się, aby zupa była multiwarzywna i wypełniona mięskiem. Potrawa ta doskonale sprawdza się również jako deser.
Przepis jest błahy, a tak dobrze urozmaica tygodniowe menu.

poniedziałek, 31 marca 2014

Pierwsza rybka

Ryby mnie przerażają. Nie tylko dlatego, że bezustannie gapią się swoimi okrągłymi, wybałuszonymi oczami tak za życia jak i za umarlaka, ale również dlatego, że nigdy nie potrafiłam wymyślić jak tą nieszczęsną zwierzynę przemycić do menu malucha. No ale skoro zawiera ona łatwo przyswajalne białko, korzystne kwasy tłuszczowe i witaminę D to gra jest warta świeczki. Poczytałam to tu, to tam, popróbowałam, dzieci popróbowały. Skutek jest taki, że Amelka chce jeść ryby na śniadanie, obiad, kolację, podwieczorek, przekąskę, na spacer, zjeżdżalnię i do spania. Więc chyba się udało. Mania jest na początku tej drogi. Znów trzeba podać, obserwować, sprawdzać i się głowić. Pewnie nie jestem sama, więc chętnych zapraszam do zapoznania się z pierwszymi najprostszymi przepisami na rybne obiadki.



Ale zanim zabierzemy się za gary należy udać się do sklepu po najodpowiedniejszy dla maluszka egzemplarz. Wybieramy zatem spośród: łososia, makreli atlantyckiej, dorsza, morszczuka, mintaja, soli. Ryby drapieżne i hodowlane zostawiamy w spokoju. Jest wiele ryb, których się nie poleca, ale szczególnie lubianą (zupełnie nie wiem czemu) i wybieraną jest panga. Broń Was Boże przed nią. Sama brzydzę się jej dotykać, nie mówiąc o jedzeniu. Szerokim łukiem omijamy też ryby wędzone, ponieważ proces wędzenia nasyca je szkodliwymi substancjami i solą. Ja zawsze wybieram mrożoną solę. Ma chyba najmniej glazury i nie jest obrośnięta lodem. A zbyt gruba warstwa lodu świadczy o złych warunkach mrożenia i przechowywania. Zwiedziłam wszystkie sklepy rybne w mieście, żeby wybrać ten z najlepszym towarem. Warto było.

No więc mamy już solę na stole. I co teraz? Jeśli mamy w domu niemowlę, które skończyło 6 miesięcy możemy śmiało włączać ją w skład posiłków.

Na początku rybkę dodaje się do jarzynowej papki zamiast mięska. Przepisu już chyba nie muszę pisać, ale zaznaczę, że rybę gotuje się osobno i dodaje do przecieru BEZ wywaru!

A oto co zaserwowałam mojej Marysi ostatnio.



JABŁKOWA RYBKA Z KOPERKIEM (8+)

1. Małe jabłko umyłam, obrałam, skroiłam w cienkie plasterki i ugotowałam w małej ilości wody.

2. Ok 5 cm rybki (od tej wąskiej strony) ugotowałam osobno.

3. Do jabłka dodałam rybkę, pół łyżeczki masła, posiekamy koperek i zmiażdżyłam to wszystko widelcem.


Smakowało jej. Zjadła do ostatniej łyżeczki. Nie wystąpiła u niej też reakcja alergiczna, co przy rybach jest możliwe ze względu na zawartość białka.

Paluszki lizać


piątek, 28 marca 2014

Jedna rodzina, cztery obiady.

Nasza rodzina się zaludnia. Jest głośniejsza, radośniejsza, coraz bardziej nieobliczalna i coraz bardziej ... głodna. Więcej buź do wykarmienia to bezlitosna próba matczynych sił kucharskich. Zwłaszcza kiedy nadchodzi taki etap, że na dwulatka zstępuje oświecenie o możliwości wyboru dania, łyżki, miski i pory konsumpcji; kiedy Małżon, dokonawszy holistycznego remontu kuchni domaga się swoich praw otrzymywania w niej obiadu (podczas gdy do tej pory z konieczności stołował się u swej teściowej); kiedy półrocznemu głodomorowi również zaczyna przysługiwać micha obiadowa; oraz kiedy mama karmiąca powoli może zacząć marzyć o jedzeniu innym niż gotowana marchew z gotowaną marchwią na bazie gotowanej marchwi przy akompaniamencie gotowanej piersi z kurczaka, ale nadal karmiącą matką pozostaje. Tak. To w takich zwłaszcza przypadkach nerw matczyny zostaje nadszarpnięty, sprowokowany i wyzwany na pojedynek gastronomiczny.

Jest wyzwanie. Kto go nie podejmuje ten cienias. Więc nie ma że boli, zabieram się do roboty.
Logistyka matczyną siłą, zatem wymyślam plan misji, komponuję listę produktów, wynajduję czas. Przeważnie dobieram składniki tak, aby ograniczyć się do dwóch wersji: jednej dla dzieci, drugiej dla nas (czasami jedna jest dla Marysi, a druga dla pozostałych, a bywały i osobne dla każdego). Każda z nich jednak jest bardzo okrojona i przystosowana do posiadacza słabszego żołądka. Bardzo dobrym krokiem było przekonwertowanie nas, rodzicieli jakiś czas temu na zdrową stronę gotowania. Zatem mogę stworzyć coś, co będzie zarówno smaczne dla wszystkich jak i przystępne dla Amelki. Ilość przypraw zmniejszaliśmy stopniowo. Sama nie wiem kiedy przestał nam przeszkadzać np. niesolony ryż, posypany tylko oregano. Czasami jednak wzdychamy z tęsknotą do smaków przeszłości. Wtedy nasze porcje urozmaicam dodatkową przyprawą, albo smażę zamiast piec. Bywa że ryż wrzucam na patelnię, dodaję kilka kropel sosu sojowego i już cieszymy się pysznościami niskim nakładem czasu. Nie terroryzuję nas tym, co niejadalne. Dla mnie to wątróbka i czosnek i one do naszej kuchni mają zakaz wjazdu.
Nie rzucam się z motyką na słońce i nie szykuję wystawnych obiadów podanych w towarzystwie ozdobnych roślin i oblanych finezyjnymi wzorkami z sosów. Na ten moment moją najbardziej wygórowaną intencją jest osiągnięcie sytości przez moją rodzinę. Raz porwałam się na fikuśne danie na konkurs (no i na nasz stół ofc) i tego dnia nie wyszłam z kuchni. Trauma jak nic. Dlatego nierzadko, w ramach oszczędności czasu ratują nas mrożone warzywa. Choć teraz, kiedy zaczyna się sezon do łask powrócą świeżutkie, soczyste, własne warzywa i owoce z ogródka. Staram się gotować na 2-3 dni. Dzięki temu zyskuję chwil kilka na relaks, np. przy szorowaniu garów, zdzieraniu kurzu z mebli lub równaniu rozległych pasm górskich z prania.
Cierpimy na chroniczny brak życia towarzyskiego (z tym, że to wynik również innych niezależnych czynników). Ale nie biadolimy, nie wybrzydzamy. Zagryzamy zęby. Staramy się ogarniać rozumem fakt, że to sytuacja przejściowa i tą myślą gromimy burze, które jednak z powyższych powodów czasami nas nawiedzają. Po skończeniu pierwszego roku dziecko ma już większe możliwości jedzeniowe, więc wachlarz potraw dla Marysi powiększy się o tyle, żebyśmy mogli czasami zunifikować nasze obiady i zredukować ich ilość do jednego wspólnego. Po drugim roku już w ogóle pokuszę się o niezwykłości kulinarne. Uwolnię głowę od mózgołomnej różnorodności posiłków i wyfrunę w świat. A w tej chwili  cieszymy się ogromnym sukcesem, jakim jest utrzymywanie stałych pór posiłków. Zdarza się nawet, że tworzymy wtedy całkiem przyjemną rodzinną atmosferę.

No. Da się gotować, żeby nie zwariować. Grunt to organizacja, uruchomienie wrodzonej umiejętności robienia czegoś z niczego oraz nieustępliwe szukanie całego w dziurze.

czwartek, 13 marca 2014

Megapaka zup z buraka

Burakiem też urozmaicamy dietę i serwujemy go maleństwu jako jeden z pierwszych smaków. W miarę rozwoju dzieciaczka czerwona zupka ewoluuje od mono-papki po wypasiony barszcz ukraiński. Buraczkowa na każdym kolejnym etapie nie różni się zbyt drastycznie od swojej poprzedniczki dlatego przedstawiam Wam tu i teraz, za jednym zamachem trzy warianty: dla niemowlęcia powyżej skończonego 6 msca, powyżej skończonego 7 msca i dla dziecka powyżej roku. Składników nie wypisuję w słupku, tylko pogrubiam w przepisie.


ZUPA KREM Z BURAKA, 6+
1. Umyj, obierz, ugotuj buraka.
2. Ugotuj kaszę manną. Proporcje: pół szklanki wody na łyżkę kaszy.
3. Połącz buraczka z kaszą i zmiksuj.

I posiłek gotowy :)

niedziela, 9 marca 2014

Nasz ósmy wspólny miesiąc

Marysia. Marysieńka.
Urzeka mnie swoim urzekaniem się światem. Banały oczywistości wprawiają ją w niekłamane zachwyty. Kiedy zobaczy ptaka w locie, kiedy zapali się światło, kiedy ktoś wypowie jej imię ona patrzy z szeroko otwartymi oczkami i buzią jakby chciała to wszystko pochłonąć całą sobą. Uparcie stuka w szybę, śmieje się do obłoków jakby stęskniona chciała do nich pofrunąć. Kosztuje codziennych przyziemności. Próbuje zjadać nam dom. Od chusteczek z pudełka, przez poduszki, książki, po Amelcine buty - nawet gdy są na Amelcinych nogach. Przemieszcza się. Opiera się na sztywnych ramionach, wypina pupę najwyżej jak potrafi i zarzuca nią na bok. Rozgląda się jak daleko udało się jej przesunąć i wykonuje manewr powtórnie. Zmienia miejsce położenia. Z uwagą rejestruje biegi i skoki Amelki. I sama przygotowuje się do swoich życiowych numerów popisowych. W tym celu opanowała już siadanie i wstawanie przy barierce łóżeczka. W tym nie ma sobie równych. Klaszcze. Nikt nie wie z jakiego powodu, ale wszyscy klaszczą razem z nią. Cieszymy się, klaszczemy, śmiejemy i tak w kółko. Czego więcej potrzeba do uśmiechu?

poniedziałek, 3 marca 2014

Mr. Wu u Mani

Śliniak. Co to takiego? Jest to przedmiot, który prędzej czy później staje się integralnym elementem obrazu przestrzeni kuchennej każdego domu, w którym zamieszkuje dziecko. Nic więc dziwnego, że rynek kipi od innowacyjnych, designerskich propozycji śliniaków, w gąszczu których ciężko się odnaleźć. Bo wybór jest ważny, jeśli nie w smak jest nam rwanie włosów z głowy z powodu kolejnego zniszczonego obiadem ubranka.

U nas w domu piętrzy się sterta śliniaków różnistych, z których większość nie nadaje się (już) do użycia.
Dzięki uprzejmości firmy Oops - do it again Polska w obraz naszej przestrzeni kuchennej wkomponował się ostatnio śliniak z wizerunkiem Mr. Wu.
Kim jest Mr. Wu, na jak długo u nas zabawi i czy trafi na stertę? O tym zamierzam Wam dziś opowiedzieć.

Wspomniany Mr. Wu to sowa, członek pewnej ciekawej gromadki. Wraz z przyjaciółmi: Happy, Cookie, Jerry, Pic, Mushee, Lady i Chocolat au lait tworzy kolorowy zespół wesołych, niepowtarzalnych postaci, zdobiących całą gamę zabawek i produktów Oops - do it again. Przyciągają wzrokiem, nie powiem. W naszym barwnym życiu kolory odgrywają ważną rolę. Zatem Pan Sowa bez trudu wywalczył sobie nasze względy już na wstępie. Potwierdziło się porzekadło, że ładnemu w życiu łatwiej.



środa, 26 lutego 2014

Białe szaleństwo. Sól i cukier.

Sól i cukier. Co prawda są to przyprawy, których spokojnie może używać mama karmiąca bez obaw o rewolucje brzuszkowe maluszka, ale jednocześnie są elementami niepożądanymi w diecie zarówno dorosłych jak i dzieci. Szczególnie dzieci.



środa, 19 lutego 2014

Zupy na tapet vol 2

1. W klimacie czterech pór roku też można jeść zupy

Jest zima. Ogród zamarzł, roślinki nie wschodzą. Nie pozostaje nic innego jak import warzyw i owoców lub odświeżenie zahibernowanych latem. (Ten pierwszy sposób nabywania preferuję tylko w przypadku sezonowych owoców egzotycznych, niedostępnych u nas w ogóle). Są oczywiście takie, które można przechowywać zimą jak ziemniaki, jabłka, gruszki, seler, por, pietruszka, pasternak, marchew, kapusta, buraki, brukselka, cebula, czarna rzepa, brukiew, cykoria. To na nich bazuję przygotowując zimowe potrawy, ale kiedy brakuje mi brokuła lub kalafiora kupuję mrożone. Owoce czasem też.



wtorek, 4 lutego 2014

Kolejne pierwsze, nasz plan dnia i jarzynowa z mięskiem

Nie garniemy się bez opamiętania do kulinarnych nowości. Nikt nas nie goni. Próbujemy, obserwujemy. Prym nadal wiodą papki, ale 3 dni temu po raz pierwszy w Marysinej zupce pojawiły się mięciutkie kawałki. Na jednym z blogów parentingowych wyczytałam opinię, że zdaniem niemieckich naukowców miksowane zupy jedzone przez dzieci mogą spowodować u nich w przyszłości nadwagę. O źródło takich danych należałoby spytać +Maria Jakub Paskowie , za sprawą których ta wieść dotarła do mnie. Ustosunkowałam się do tego. Amelka przez całe wczesne niemowlęctwo była pączusiem, jadła papki, a teraz jest szczupła i zwinna. Jeśli chodzi o nas, rodziców to ewidentnie nie mamy tendencji do tycia. Ja po drugiej ciąży wciąż chudnę i chudnę, a dotykając ręką brzucha z niepokojem wyczuwam żołądek i resztę. Nie mogę się doczekać dnia kiedy znów będę mogła się trochę podtuczyć (gdy tylko ograniczę karmienie Marysi, którą uczula - mam wrażenie - wszystko). Mój wniosek jest taki, że być może ziarno prawdy w niemieckich eksperymentach jest, ale istotną rolę odgrywa również genetyka oraz tryb życia dziecka.


wtorek, 21 stycznia 2014

Zupy na tapet

Bynajmniej nie na 'tapetę', jak to się zwykło mylnie mawiać. Ale jako że od tapetu do obiadów droga jest niedaleka to przejdę do sedna dzisiejszych wywodów.

Zupa jaka jest każdy widzi. Nie każdy jednak zdaje sobie sprawę z tego, że przygotowanie smacznego i wartościowego posiłku wymaga trochę wiedzy. Posiadanie jej jest istotne szczególnie w przypadku gotowania dla dzieci.

1. Woda wodzie nierówna

Zalecane jest, aby do przygotowywania posiłków dla dzieci między 6 a 12 rokiem życia używać wody mineralnej specjalnego przeznaczenia żywieniowego (do picia przegotowanej). Informacja o przeznaczeniu powinna znajdować się na etykiecie butelki. Można znaleźć wody, które są opisane jako odpowiednie dla niemowląt od pierwszych dni życia, a są takie, na których producent zaznacza iż są przeznaczone dla dzieci powyżej pierwszego roku. Ja się tego trzymam. Znalazłam wodę, której używałam od początku naszej przygody z gotowaniem i Amelka pije ją do dziś, a dla Marysi przygotowuję na niej zupki. Dla starszych dzieci nie jest już konieczne gotowanie wody do picia, ani przyrządzania zup na mineralnej, ale warto zaopatrzyć się w filtr.

wtorek, 14 stycznia 2014

Wilcze apetyty

Co rusz natykam się na różnych forach i serwisach na fale doświadczeń mam dzieci-niejadków. Wyobrażam sobie, że to musi być frustrujący i przytłaczający problem, ale mam to szczęście nie być nim dotkniętą. My reprezentujemy drugą skrajność.

Siódmy miesiąc Amelii

środa, 8 stycznia 2014

Po pierwsze: marchew, po drugie pierwsze: ziemniaczki, po trzecie pierwsze: brokuły. Przepis na pierwsze zupki.

Pamiętam jak dziś te czerwcowe armagedony temperaturowe i poszukiwania ukojenia na zimnej podłodze obok wentylatora. A teraz Marysieńka ma już pół roczku. Gada sobie, śmieje się wniebogłosy, pionizuje jak tylko potrafi, co z jej posturą nie jest lekkim chlebem.
Co się z tym wiąże: zmiany, zmiany, zmiany, także w jadłospisie. Straciłam monopol na żywienie na rzecz prawdziwych pokarmów.

Wkraczamy w...
...siódmy miesiąc.





















sobota, 4 stycznia 2014

Pożywienie źródłem dziecięcego cierpienia. Jak radzić sobie z problemami skóry?

Przez 9 miesięcy toczymy różnego rodzaju boje z samą sobą, następnie godzinami cierpimy męki w szpitalu, wyzywając męża, służbę zdrowia i wynalazcę porodu, ale w końcu doczekujemy się, bierzemy w ramiona, ogarniamy ciepłem i miłością tę maleńką, wymarzoną istotkę, która przyszła i nas potrzebuje. I już świat zaczyna szaleć ze szczęścia. Urywają się telefony z gratulacjami, rozpoczynają się i nie kończą pielgrzymki babć, ciotek, koleżanek ciotek, które patrząc na tę kruszynkę składają ręce jak do pacierza i och-ają i ach-ają i titititi-ają i gugugug-ają aż nam świszczy w głowach. Jest radość, jest ekstaza, są fajerwerki. W końcu wracamy do błogiego zacisza domu (które od tej pory już nie będzie ani błogim ani zaciszem), a wieczorem lub po kilku dniach... zaczyna się apokalipsa. Krostki, plamki, zaczerwienienia i nieustanny płacz nie wiadomo z jakiego powodu spędzają nam sen z powiek. Wiem, co mówię, przerabiałam to dwa razy.

czwartek, 2 stycznia 2014

top 4 of Mania's food

The best of 2013 w kategorii żywność to nasze podsumowanie roku. Oto zestawienie przedstawiające na których miejscach plasują się poszczególne 'dania':

4. Mleko modyfikowane z butli.
Wprowadzane w małych ilościach, aby zastąpić posiłek kolacyjny, żeby zdesperowana mama mogła przekąsić sobie coś dobrego, na co nie może sobie pozwalać w okresie karmienia. Nic z tego. Gumowy smok nie nadawał się do podawania pożywienia. Za którymś razem Mania załapała o co w nim biega, ale nie zostali najlepszymi przyjaciółmi.

3. Kaszka
Łyżeczka o dziwo nie stanowiła dla Marysi większego problemu. Widziała już nie raz jak mama i tata wkładają owo coś do buzi i mówią 'mniam mniam mniam', więc była już co nieco przygotowana. Tylko ten smak jakiś taki.. nie taki. I te swędzące plamki później...

2. Marchewkowa
Tu już był szał. Prawie cała zawartość miseczki wylądowało wewnątrz buźki, sprawnie trafiła do przełyku i tak dalej oraz zapewniła nas o przejściu przez układ trawienny pojawiając się wieczorem w pieluszce. A do tego marchew nie spowodowała rewolucji skórnych ani żołądkowych, zatem zabieramy się za następnego warzywnego delikwenta.

1. Cyc
Niepodważalnie i bezwarunkowo prym wiedzie mleko mamy. Jestem dumna, że córa spośród wszystkich smaków swojego świata wybrała właśnie mnie, ale czasami jest to mocno doskwierające wyróżnienie.
Obie uwielbiamy być blisko siebie. Tylko jest pewna osoba, która mniej to uwielbia: Amelka. Ona woli kiedy mama bawi się z nią. Toteż powoli walczymy z Manią o rozdzielenie się. Nagrodą zatem za pierwsze miejsce plebiscytu nie będzie dożywotnia możliwość karmienia piersią.

Może i kandydatów jest niewielu, ale każdy odegrał ogromną rolę w życiu Marysieńki. W przyszłym roku podsumowanie będzie zdecydowanie bardziej obszerne. Bo czy można pominąć ten chwytający za serce element macierzyństwa jakim jest dziecięcy apetyt? :)

Gluten-story

Dopóki nie urodziła się Amelka nie miałam pojęcia o istnieniu czegoś takiego jak gluten. Problem ten stał się mi jednak bardzo bliski, kiedy przyprawione glutenowo potrawy Amelki okazały się dla niej szkodliwe. Rozpoczęłam eliminację nieodpowiednich produktów według stosownych zaleceń, ale przyznam, że dopiero niedawno, po urodzeniu się Marysi zagłębiłam się w temat bardzo mocno. Z gąszczu serwerów informujących o tym newralgicznym zagadnieniu wyłuskałam dwa artykuły, które w sposób wyczerpujący, przystępny i godny zaufania streszczają rzecz o glutenie. Od definicji, przez problemy związane z nietolerancją glutenu, po sposoby na poradzenie sobie z tą kwestią. Odsyłam zatem do lektury teorii:

Czym jest dieta bezglutenowa
Gluten w diecie niemowlaka

A teraz o naszych doświadczeniach. Jesteśmy z Marysią na etapie początkowym. Spotkałam się z różnymi wskazaniami nt. wprowadzania pierwszych gramów glutenu: że do mleka pół łyżeczki kaszki, że do pierwszych zupek, że w 4 miesiącu przy karmieniu naturalnym a w 5 przy karmieniu sztucznym, że między 5 a 6 miesiącem, że najpóźniej w 7. My wybrałyśmy opcję: trochę kaszki do mleka modyfikowanego w 6 miesiącu (Manię karmię wyłącznie swoim mlekiem).