niedziela, 1 grudnia 2013

Ready-made czy hand-made? Słoiczki kontra gotowanie.


Dla mnie wybór jest prosty, bez owijania w bawełnę: oba warianty. Na pewno nie kategorycznie jeden z nich.
Naczytałam się sporo na ten temat i czasami znajdowałam cuda jakich mało np. o rzekomej chemii w słoiczkach czy dosalaniu ich. Cóż, każdy ma swoje preferencje, ale fakty są niezmienne i raczej trudno podważalne:


-własnoręczne gotowanie przyzwyczaja dziecko do maminej kuchni;
-słoiczki są kołem ratunkowym w kryzysowych sytuacjach jak wyjazd, przypalenie zupy (czy też przeterminowanie się jej w przypadku gotowania na 3 dni), nawał pracy;
-zupy domowe są tańsze od gotowców;
-słoiczki są odpowiednio skomponowane i bez względu na nasze wysublimowane podniebienie nie potrzebują dodatkowych przypraw (sama czasami nie rozumiem jak dzieciom może to smakować);
-do domowych dań używamy wybranych przez nas, a więc pewnych składników;
-słoiczki zawierają składniki gotowane na parze, czyli w najzdrowszy ze sposobów przyrządzania;
-jednak w dużej mierze są to składniki pozbawione wartości odżywczych;
-samodzielne przygotowywanie posiłków jest bardziej wymagające: bardzo ważne jest sprawdzenie pochodzenia produktów, pilnowanie by zawsze były świeże no i samo gotowanie trwa dłużej niż podgrzanie słoiczka;
-dania gotowe są dokładnie dopasowane składem, ilością i konsystencją do wieku dziecka.

Jeśli chodzi o mnie to wielkość słoiczka była moją miarą ilości zupki, jaką mniej więcej powinno zjadać dziecko w określonym wieku (może dla niektórych to absurd, ale dla mam początkujących to wielka niewiadoma jak duża ilość jest w stanie zaspokoić głód malucha).
Gdy mówimy o własnoręcznym gotowaniu to robiłam to tylko w sezonie, kiedy byłam spokojna o pochodzenie warzyw (w dużej mierze pochodziły z mojego ogródka). Zimą i wczesną wiosną używam słoiczków. Trochę to kosztuje, ale zimą warzywa krajowe już bardzo ciężko dostać, więc wolę wydać więcej i być spokojną o odpowiednie jedzenie dla dziecka. A wiosenne pierwsze smakołyki warzywne nie są odpowiednie dla malucha.
Kiedy przyrządzałam danie ze słoiczka dzieliłam go na pół i uzupełniałam o dodatkowe komponenty np. kaszę, ryż, makaron, ziemniak albo mięsko. Dzięki temu przygotowanie obiadu było błyskawiczne i nie aż tak drogie.

Marysi pierwszą łyżeczkę podam niestety ze słoiczka, bo krajowych, pewnych marchewek już nie dostanę.

pierwsze obiadki Amel
hmmm

5 komentarzy:

  1. Zgadzam się z Tobą w 100%. Ja również staram się gotować misiakom, na przemian ze słoiczkami w sytuacjach gdy nie mam mięska, albo gdy opadam wieczorem z sił :P No i rybkę raz w tygodniu podaję im gotową (trochę się obawiam czy te sklepowe są świeże i czy usunęłabym wszystkie ości...). Deserki tak samo. Do picia dostają tylko wodę i czasem herbatkę z suszonych malin czy innych owoców. A przekąski? Tylko zwykłe flipsy - nie znają słodyczy :P (wprost przeciwnie do MaMy hihi). Pozdrawiam i zapraszam do Majerankowa!

    OdpowiedzUsuń
  2. Zgadzam się z Tobą w 100%. Ja również staram się gotować misiakom, na przemian ze słoiczkami w sytuacjach gdy nie mam mięska, albo gdy opadam wieczorem z sił :P No i rybkę raz w tygodniu podaję im gotową (trochę się obawiam czy te sklepowe są świeże i czy usunęłabym wszystkie ości...). Deserki tak samo. Do picia dostają tylko wodę i czasem herbatkę z suszonych malin czy innych owoców. A przekąski? Tylko zwykłe flipsy - nie znają słodyczy :P (wprost przeciwnie do MaMy hihi). Pozdrawiam i zapraszam do Majerankowa!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Widzę, że mamy wiele wspólnego :) Flipsy, herbatki (choć my chwalimy sobie granulaty z Hippa lub Bobovita, ale króluje woda) i cała reszta łącznie z zamiłowaniem mamy do słodyczy, które - o zgrozo - są ostatnio naszą goryczą!
      Tak się żywi Amelka, a Maryś pójdzie w jej ślady :)

      Usuń
  3. To fakt w zimie to trudno o warzywa/owoce z dobrych źródeł. A sloiczki nie takie strasze, nam najbardziej pasuje hipp :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Tak, a szczególnie kiedy się mieszka w małym mieście. Sprzedawcy ściemniają bez skrupułów, żeby tylko coś sprzedać. Więc ja dziękuję, postoję. I zafunduję córom obiad gotowy (głównie z Bobovita, ale Hippa też uwielbiamy).

      Usuń

Keep calm and leave a comment