sobota, 14 grudnia 2013

Mania i kotlety: rozszerzanie diety.

Do stworzenia tego posta pchnęło mnie kilka sytuacji. Przede wszystkim znalazłyśmy się w punkcie podwójnego rozszerzania diety. Amelka zasmakuje pożywienia dla dwulatki, a Marysia swojego wyczekiwanego nie-mleka. Od jakiegoś czasu bacznie przygląda się nam kiedy coś jemy (to hit ostatnich tygodni w kategorii zajęć uspokajających i treningów skupienia - przebija nawet bajki) i sama udaje, że je. Raz dostała więc do polizania jabłuszko i banana. Pewnie nic jej nie poleciało do brzuszka, ale była zachwycona. A kilka dni temu dałam jej w łapkę marchewkę (ma się rozumieć odpowiedniej wielkości, żeby nie zdołała odgryźć kawałka), którą entuzjastycznie i łapczywie pakowała do buzi. Ta komiczna sytuacja uświadomiła mi jak dorosłe jest to moje niemowlę. Rozrzewniam się prawie tak jak matka, której młode wyfruwają z gniazda i zaczynają podążać własną nieznaną ścieżką życia. Schodząc na ziemię stwierdzam, że mamy 5,5 miesiąca i to chyba jest TEN czas. Butla już hula więc popróbujemy trochę kaszki glutenowej i przejdziemy do meritum: marchwi, ziemniaka i tych spraw.

takie tam z marchewką



Ostatnio wpadły mi w oczy artykuły dotyczące interesującego mnie dziś zagadnienia. Same teksty to sprawy wielce praktyczne i nieocenione skarbnice wiedzy, ale czułam, że nie znajdę tam już żadnych wciągających nowości. Toteż zajęłam się lekturą komentarzy. Tu odkryłam źródło emocji. Skrajnych. Wiele mam pisze, że zaczynały wprowadzanie stałych posiłków już w 4, a nawet w 3 miesiącu życia. Ciężko stwierdzić czy maluszki były karmione naturalnie czy sztucznie, ale w niektórych przypadkach to bez znaczenia. Młodziutki układ pokarmowy nie jest jeszcze gotowy na takie rewolucje. Niektóre Panie usprawiedliwiały się, że 'mleko już mu/jej nie wystarczało'. Ale żadna nie pokusiła się o wyjaśnienie co to w ogóle znaczy. Bo ja nie rozumiem. Moje córy też z wiekiem zaczęły domagać się dłuższego karmienia, ale jakoś nie dały mi do zrozumienia, że po mleku muszą jeszcze dopełnić się schabowym z ziemniakami, ciachem z kremem, pierogami z jagodami czy czymś tam. Nie rozumiem też o co kaman z tymi lekarzami, którzy ponoć nakazują opisane wyżej działania. Jedna z komentatorek pisze, że pod nadzorem lekarza ich mały jadł to samo co oni mając 6 miesięcy. Szok! Choć dopuszczam niedoskonałość komunikacji wirtualnej, w której nie sprecyzowano co to dokładnie znaczy 'to samo' oraz czy to był początek szóstego miesiąca czy może już prawie siódmy. Nie mniej bezkrytyczne posłuszeństwo wobec pediatrów w połączeniu z własną niewiedzą i - co więcej - brakiem poszukiwań przynajmniej optymalnych rozwiązań przyprawia o dreszcze. I piszę tu tylko o tych faktycznych bezmyślnych przypadkach, żeby nie było, że czepiam się niewinnych.

Nonszalancja lekarzy to nie tylko wniosek z wyczytanych relacji. Ostatnio byłam z Marysią w poradni preluksacyjnej i zgadałam się z Panią, która też czekała w kolejce. Jej też pediatra zaleciła już podawanie dziecku mleka modyfikowanego i zupek. 'A wie pani jak ona się garnie do jedzenia? A z piersi to już w ogóle nie chce' (dziecię miało 5 mies.) - przekonywała ochoczo. No ja wiem jak to się dzieci garną do nowości, widziałam na własne oczy. Ale naszą pościel Marysia też wcina, bo taka to dziecięca natura, że wszystko pchają do buzi i nie znaczy to, że zjadanie wszystkiego, co popadnie jest ok. A mleko z butli samo leci więc ciężko się dziwić, ze maluchowi nie chce się wysilać podczas ssania i czeka aż smakołyk sam wpadnie mu do brzuszka.

Moja refleksja: to my jesteśmy rodzicami, więc nie powinniśmy tak nierozważnie zgadzać się na fanaberie naszych maluchów. To my mamy je uczyć świata, mądrego świata, a nie ulegać na każdym kroku. A matczyna intuicja? Jeśli nie jest poparta odpowiednią wiedzą to jest bezużyteczna, a w niektórych przypadkach wręcz szkodliwa.

11 komentarzy:

  1. Intrygujący post, powiem Ci, że jestem w szoku. 6 miesięczne dziecko je to co dorośli? masakra. Wiem, wiem, że jest BLW - sama chciałam się do tego stosować i na pewno będę ale jednak mam stracha podać dziecku jedzenia w całości i na razie jesteśmy na etapie słoiczków (a Misiu skończył 7 miesięcy).
    Ślicznie Twoja córcia wygląda :) i jaka zadowolona z marchewki :) Masz rację sami jesteśmy rodzicami i powinniśmy uczyć mądrze dziecko, choć nie ukrywam, że czasem trudno jest jemu nie ulec :)

    Bardzo ciekawie prowadzisz bloga, życzę Ci powodzenia w dalszym jego doskonaleniu.
    Nominowałam Cię do Liebster Blog Award. Po więcej szczegółów zapraszam do mnie: http://agumj.blogspot.com/
    Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. True true, ja też czasem nie wierzę w to, co czytam. Inna pani skomentowała wypowiedź mamy tego 6-miesięczniaka w ten sposób, że skoro lekarz tak zalecił to powinna... zmienić lekarza. I jak dla mnie to brawa dla tej pani.
      Metodą BLW moja starsza córa jadła od kiedy nauczyła się siedzieć (ok 8 mies.), choć nie wiedziałam wtedy, że ma to swoją nazwę. Ale szczerze polecam. Do tej pory wyjmuje sobie składniki z zupki, a mięcho wcina łapkami aż jej się uszy trzęsą ;) Piękny widok, kiedy dziecię je z zapałem.

      Dziękuję za wszystkie przychylne słowa i pozdrawiam :)

      Usuń
  2. Ja również postanowiłam właśnie Tobie przyznać nominację do Liebster Blog Award :) Blog czytam od niedawna, ale bardzo mi się podoba :) Pozdrawiam i zapraszam do Majerankowa po szczegóły : http://majerankowo.pl/?p=289

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Bardzo mi miło, dziękuję :)
      A na blogu - gwarantuję - będzie pojawiało się jeszcze więcej SMACZKÓW ;)

      Usuń
  3. Kobieto!!!!!!!!!! Uwielbiam Cie!!!! I zaraz zamierzam przeczytać wszystkie Twoje posty:) Dodaję do ulubionych! Nawet nie wiesz, jak się cieszę, trafiając na Twojego bloga! I uwierz mi, czytałam tego posta z otwartą buzią, jakbym to ja sama pisała! Też założyłam bloga z powodu niewiedzy rodziców na temat żywienia dzieci i szczególnie niemowląt.. Przeraża mnie to i mam nadzieję, że będzie więcej takich ludzi, jak my, racjonalnie podchodzących do jakże ważnego tematu jakim jest ŻYWIENIE= życie swojego dziecka od kołyski... Pozdrawiam serdecznie i zapraszam oczywiście również do mnie
    www.babyfirstspoon.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ja również się cieszę, że nie jestem w tym temacie sama. Znam osobiście osoby, które olewają sprawę zdrowego żywienia i miałam okazję obserwować problemy natury gastrycznej ich dzieciaczków. Smutny widok. Więc działamy w słusznej sprawie.

      Dziękuję za dobre słowo! Power's back :)

      Usuń
    2. Ja również znam takie osoby! I jak grochem o ścianę... tłumacz tu matce, że ten hemoroidzik u 8 miesięcznej córeczki to przez tą rurkę z kremem i kubusia playa!! Mnie osobiście to przeraża i w głowie mi się nie mieści, jak można krzywdzić swoje dziecko... ale wg takich matek, one dają mu wszystko co najlepsze!!!! Obyśmy zawojowały świat i spotkały się w "Dzień Dobry TVN" :D:D:D

      Usuń
    3. Dla nas to zgroza i popularyzacja zdrowego trybu życia od najmłodszych lat to szczytny cel. Ale gdyby nie było rodziców, którzy mają odmienne zdanie to nie miałybyśmy w imię czego 'wojować'. Każda mama jest mądra na swój sposób i nie można odmówić jej chęci dobra dla swojego dziecka. My mamy pewną wiedzę na temat żywienia więc możemy świecić przykładem, służyć radą i zrzeszać się (np.w DDTVN ;), a to jak ktoś z tego skorzysta to już nie nasza broszka. Najważniejsze przecież dla nas są nasze własne dzieci.
      Ale oczywiście zgadzam się, że wobec problemów, o których piszesz trudno przejść obojętnie. To po prostu przykre. 8 miesięcy - taki malec, a TAKIE PROBLEMY.

      Usuń
  4. Właśnie widzę w poście wcześniej, że znasz mój blog, bo został nominowany i albo jestem ślepa, albo roztrzepana, bo nigdzie nie widzę komentarza na moim blogu... :(

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Tak, tak nominowałam Cię, jesteśmy z jednej branży, posty ciekawe, klarowne, więc czego chcieć więcej ;) A komentarza masz prawo nie widzieć, bo nominację wysłałam Ci przez formularz wiadomości na Twoim blogu, więc powinnaś mieć wiadomość w skrzynce mailowej :)

      Usuń
    2. To wiele wyjaśnia... Musze częściej zaglądać w pocztę... ;-)

      Usuń

Keep calm and leave a comment