czwartek, 19 grudnia 2013

Świnka Peppa bawi i (t)uczy.

Skąd Świnka Peppa na blogu żywieniowym? Zobaczcie sami:





Odcinek adekwatny do tematyki skłonił mnie do refleksji.
Bajki tego typu są często stosowane jako środek wspomagający edukację dzieci w różnych sytuacjach życiowych. W załączonej bajce brat Peppy, George nie lubi pomidorów, sałaty i cukinii, a jego ulubionym warzywem są... ciasteczka. Pod koniec młody prosiaczek stanowczo odmawia zjedzenia wspaniałej babcinej sałatki, a cała rodzina wywiera na nim tak silną presję, że rozgoryczony maluch roni fontannę łez. Dziadek Świnka przytomnie bierze sprawę w swoje ręce i wykonuje błyskotliwy ruch: z warzyw układa dinozaura. A George kocha dinozaury! Okazuje się, że komponenty warzywne w takim układzie są przepyszne. Po zdrowej strawie jest on już jednak najedzony po brzegi, ale... na solidny kawał ciasta czekoladowego zawsze znajdzie dodatkowe miejsce.

Co widzi rodzic: ciekawy pomysł na zachęcenie młodego przeciwnika warzyw do ich polubienia.

Co widzi dziecko: o! George też nie lubi warzyw.
(Peppa oczywiście lubi, ale to jej brat i jego wybredne podniebienie jest akcentowane i powtarzane)

Co z tego wynika: odcinek jest fajną wskazówką dla rodziców, ale jeśli chodzi o przykłady, które dają bohaterowie to jest on jednak wyzwaniem i nie załatwia sprawy sam z siebie. Nie wystarczy pokazać dziecku bajkę, trzeba jeszcze wyjaśnić mu co tak naprawdę jest w niej ważnego. Odnosi się to tak samo do książek, przykładów z podwórka czy innych pedagogicznych wspomagaczy. Bo z wszystkiego trzeba umieć korzystać!

7 komentarzy:

  1. Zgadzam się, najważniejsze jest to, aby w umiejętny sposób przekazać dziecku morał, sens tego, co widzi, czy słyszy. Ani bajka, ani książka nie zastąpi (rodzicielskiej) rozmowy. Razem z mężem staramy się, za każdym razem tłumaczyć wszystko synkowi, i choć ma dopiero 21 miesięcy, to naprawdę dużo rozumie.

    http://glamourmamablog.blogspot.co.uk/

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. To prawda, że w pierwszych miesiącach/latach życia dziecko pilnie obserwuje i nasłuchuje. A o tym, czego się nauczyło dowiadujemy się, kiedy zaczyna mówić. I dopiero wówczas w potoku słów widzimy jakimi rewelacjami 'karmiliśmy' nasze maluchy. Będzie wesoło, kiedy się zacznie ;)

      Usuń
  2. Zgadzam się w 100%. Dziecko postrzega zupełnie inaczej. I trzeba potrafić znaleźć punkt widzenia dziecka. Swoją drogą, ciekawa jestem, dlaczego niektóre dzieci nie lubią warzyw? Michaś przepada i mam nadzieję, że nadal tak będzie:) Pozdrawiamy!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. To świetnie, Michaś wie co dobre :) Dbajcie o to, żeby tak pozostało.
      A skąd u dzieci awers do zdrowych smakołyków? Przyczyn może być kilka. Dopadłam kiedyś artykuł, według którego preferencje smakowe dziecka kształtują się już w łonie mamy w zależności od tego, co ona je. A poza tym dzieciaki uwielbiają kopiować rodziców, więc jeśli oni sami nie zajadają się warzywami to ciężko wymagać tego do maluszka.

      Usuń
    2. Dokładnie to samo czytałam, albo słyszałam, nie pamiętam;) Coś w tym na pewno jest, bo smak wód płodowych daje dalsze preferencje smakowe dziecku. Więc dlatego zdrowa mama to zdrowe dziecko!

      Usuń
  3. To nie jedyny odcinek świnki gdzie temat nie lubienia warzyw przez Gorgea był poruszany - spotkałam się jeszcze przynajmniej z dwoma - moja Duśka ogląda, mimo, że warzywa ze smakiem pałaszuje dalej :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Też ostatnio natknęłyśmy się na jeszcze jeden. W sumie wokół nas krąży pełno tego typu oddziaływaczy. Dobrze, że niektóre dzieci są odporne na możliwy niepożądany ich wpływ, albo po prostu rewelacyjnie wyłapują właściwy sens :)

      Usuń

Keep calm and leave a comment