wtorek, 31 grudnia 2013

Nowości w świecie Mani: marchewka & śliniak BabyOno

Podczas naszej świątecznej objazdówki wypoczynkowej (przynajmniej w założeniu) miał miejsce pewien incydent. Otóż pewnego razu trzymałam Marysię na rękach i jednocześnie jadłam ciastko. Mania jak zawsze przyglądała się obiektowi, który wędrował do mojej buzi i najwidoczniej obmyśliła sobie w główce plan zdobycia go, bo po chwili, z przyczajki, zupełnie nagle rzuciła się całą sobą na ciastko, niczym gepard na gazelę przy wodopoju. Najpierw wbiło mnie fotel z niedowierzania, po chwili poniósł mnie niepochamowany śmiech.

Wniosek nasuwał się sam: dłużej nie można czekać. A oczekiwanie dodatkowo przedłużył nasz wyjazd. Ale przyszedł już czas na ten przełomowy moment pierwszej łyżeczki. Nie była to jednak ugotowana maminymi rękami domowa zupka, tylko marchew ze słoiczka. Kiedy mieszka się w mieście, w którym pani za ladą na prośbę klienta czyta skład produktu, ale podaje błędne informacje, żeby tylko sprzedać (a przykłady oszustw i naciągania można mnożyć) to zaufanie do sprzedawców osiąga poziom ujemny. Zatem zdrowych warzyw trzeba szukać tam, gdzie procent pewności jest najwyższy: we własnym ogródku bądź w słoiczkach. Z racji pory roku ta pierwsza opcja odpada.

100% marchew

poniedziałek, 23 grudnia 2013

Menu Mani z życzeniami

Świąteczne menu Mani jest w tym roku bardzo szczupłe, ale dzięki temu uchowa się przed globalnym, przysparzającym cierpień gastrycznych obżarstwem. W nadziei, że i Was ta wątpliwa przyjemność ominie załączamy życzenia. 

Od Mani, od nas. 

Dla Was wszystkich i dla każdego z osobna! 

Do zobaczenia i napisania w okolicach Nowego Roku!



sobota, 14 grudnia 2013

Mania i kotlety: rozszerzanie diety.

Do stworzenia tego posta pchnęło mnie kilka sytuacji. Przede wszystkim znalazłyśmy się w punkcie podwójnego rozszerzania diety. Amelka zasmakuje pożywienia dla dwulatki, a Marysia swojego wyczekiwanego nie-mleka. Od jakiegoś czasu bacznie przygląda się nam kiedy coś jemy (to hit ostatnich tygodni w kategorii zajęć uspokajających i treningów skupienia - przebija nawet bajki) i sama udaje, że je. Raz dostała więc do polizania jabłuszko i banana. Pewnie nic jej nie poleciało do brzuszka, ale była zachwycona. A kilka dni temu dałam jej w łapkę marchewkę (ma się rozumieć odpowiedniej wielkości, żeby nie zdołała odgryźć kawałka), którą entuzjastycznie i łapczywie pakowała do buzi. Ta komiczna sytuacja uświadomiła mi jak dorosłe jest to moje niemowlę. Rozrzewniam się prawie tak jak matka, której młode wyfruwają z gniazda i zaczynają podążać własną nieznaną ścieżką życia. Schodząc na ziemię stwierdzam, że mamy 5,5 miesiąca i to chyba jest TEN czas. Butla już hula więc popróbujemy trochę kaszki glutenowej i przejdziemy do meritum: marchwi, ziemniaka i tych spraw.

takie tam z marchewką


piątek, 13 grudnia 2013

Podwójny Liebster Blog Award dla menu-mani.blogspot.com

Kilka dni temu otrzymałam nieoczekiwaną wiadomość, która była dla mnie nie lada zaskoczeniem. A to z dwóch powodów: 
primo - zostałam wyróżniona nominacją do Liebster Blog Award, co dla osoby raczkującej w świecie blogów jest niesamowicie niesamowite;
secundo - nie miałam bladego pojęcia o co cho.
Opis akcji wyjaśnił mi sprawę i wygląda na to, że można się ucieszyć:




„Nominacja do Liebster Blog Award jest otrzymywana od innego blogera w ramach uznania za „dobrze wykonaną robotę”. Jest przyznawana dla blogów o mniejszej liczbie obserwatorów, więc daje możliwość ich rozpowszechnienia. Po odebraniu nagrody należy odpowiedzieć na 11 pytań otrzymanych od osoby, która Cię nominowała. Następnie Ty nominujesz 11 osób (informujesz je o tym) oraz zadajesz im 11 pytań. Nie wolno nominować bloga, który Cię nominował”.

sobota, 7 grudnia 2013

O końcu piątego miesiąca i schemacie żywienia.

Dziś kończymy 5 miesięcy wspólnej egzystencji i zdecydowanie mamy się czym pochwalić. Mania podciąga się, obraca, piszczy, a do tego jest najweselszym bobasem na świecie. Żeby ją rozbawić wystarczy zrobić trrrrrrr, albo otworzyć szeroko oczy, zapiszczeć kurczakiem lub łaskotać się i na długo mamy motyw do śmiania się do rozpuku. Jednak noce przespane w niemal całkowitym spokoju to nasza najważniejsza umiejętność. Budzimy się przeważnie raz, w porywach do trzech razy, półprzytomny tatuś przewija córę, zaspana mama karmi i... wszyscy znów zasypiają. Tym sposobem pół nocy gnieździmy się wszyscy troje w jednym łóżku, ale na reformy i w tym temacie przyjdzie czas niebawem. Ważne, że nie ma konieczności urządzania sobie nocnych zabaw i noszenia na rękach, bo przecież o 7 budzi się Amelka, dla której mało istotne są nocne przeboje rodziców. Wstajemy i koniec. Więc my mówimy Marysi: śpimy i koniec.

Dla wszystkich sfer rodzinnego życia w niezachwianym zdrowiu fizycznym i psychicznym fundamentalne jest wielkie osiągnięcie mamy: niejedzenie. Trzymanie diety jest dramatycznie trudne kiedy było się wychowywanym na słodyczach i byle jakim jedzeniu bez świadomości konsekwencji zdrowotnych. Od pewnego czasu moje preferencje kulinarne zmieniły się kategorycznie w kierunku zdrowej diety i teraz staram się konsekwentnie spełniać jej wymogi. Niestety pewne niezależne czynniki są dla mnie poważną przeszkodą. Najważniejsze jednak, że od kilku dni moja wstrzemięźliwość zaowocowała dobrym samopoczuciem Marysi bez bólu brzuszka i zaczerwienienia skóry. Ma teraz śliczną buźkę bez skaz, aż nie mogę się napatrzeć.



poniedziałek, 2 grudnia 2013

Żeby zdrowo jeść trzeba... mieć zdrowe ząbki!

Pamiętacie to:



?


Ta pieśń to echa przeszłości, ale temat jak najbardziej na czasie. Tylko teraz mamy lepsze pasty, większy wybór szczoteczek i mniej degradujące psychikę gabinety dentystyczne.

niedziela, 1 grudnia 2013

Ready-made czy hand-made? Słoiczki kontra gotowanie.


Dla mnie wybór jest prosty, bez owijania w bawełnę: oba warianty. Na pewno nie kategorycznie jeden z nich.
Naczytałam się sporo na ten temat i czasami znajdowałam cuda jakich mało np. o rzekomej chemii w słoiczkach czy dosalaniu ich. Cóż, każdy ma swoje preferencje, ale fakty są niezmienne i raczej trudno podważalne: