sobota, 28 czerwca 2014

Alternatywa dla wędlin dla niemowląt (lub po prostu mięsny obiadek 7+)

Dopóki Marysia była na piersi nie było większego kłopotu z wyżywieniem jej. Później przyszło rozszerzanie diety, stawanie na głowie, żeby jadła tylko to, co najzdrowsze oraz wykopywanie spod ziemi (no dosłownie) warzyw idealnych. W końcu osiągnęła 11 miesiąc więc przyszła i pora na śniadania. Pieczywo, masło i .. co do tego? No właśnie. "Wysokogatunkowa wędlina". Niby proste, a jednak kiedy zetknęłam się z tym określeniem pierwszy raz kompletnie nie wiedziałam z czym to się je. Wyczytałam, że to wyrób bez konserwantów, sztucznych składników, z odpowiedniego mięsa i taki, który kosztuje krocie. Ale gdzie to nabyć? Raczej nie w markecie. Może w firmowym mięsnym? MOŻE. Najpewniej chyba w wiejskim gospodarstwie, gdzie zaprzyjaźniony pan Jurek bez skrępowania pokaże i opowie jak taka wędlinka powstaje. Takiemu człowiekowi można zaufać. Ale - nie oszukujmy się - ilu z nas ma takiego pana Jurka pod ręką? Komu chce się robić wywiad środowiskowy 30 km od miasta i później jeździć tam co 2-3 dni, żeby zaopatrzyć się w najwyższej klasy dobrodziejstwa? I kogo na to stać? Są tacy, którzy mogą sobie na to pozwolić. Szczęśliwcy. Ja musiałam szukać alternatyw.


Poszłam raz więc do sklepu, tego zaufanego, który przetestowałam, przepytałam i wiem kiedy co jest świeże. Spytałam o wysokogatunkową wędlinę, dodałam, że to dla dziecka, które dopiero wszystkiego próbuje. Ku mojemu zaskoczeniu pani od razu poleciła mi wędlinę wiejską, która w swoim składzie nie ma tego wszystkiego, czego nie powinna, a mięso jest najwyższej jakości. Fakt, że było drogo jakoś mnie przekonał. Wypróbowałam plasterek na Amelce, miała wtedy ponad 1,5 roku. Przyjęła nowość całkiem nieźle. W dodatku żywotność wędliny zakończyła się po ok 3 dniach.

Jakiś czas temu byliśmy u rodziny na wsi. Dostaliśmy trochę naprawdę swojskich, świeżutkich wyrobów. Pewnych, najpewniejszych na świecie. Między innymi naszą upragnioną wędlinę wysokogatunkową. Na szczęście część zamroziłam, bo to, co zostało już następnego dnia odeszło do krainy wiecznych łowów.

W sumie nie jest z tym tematem tak źle. Ale nie zaryzykowałam podania wędlin 10 miesięcznemu niemowlęciu. W dodatku ze skazą białkową i AZSem. Kiedy Marysia ciut jeszcze podrośnie - owszem będziemy zaopatrywać się w sprawdzonych punktach spożywczych. Ale teraz? Teraz jest na to genialny sposób.

Co 3 dni przygotowuję pieczeń drobiową. Codziennie do śniadania dziewczynki dostają kilka plasterków i cieszą się szalenie. Uwielbiają to mięsko. Zdarza im się zostawić pasek chleba, ale mięcho schodzi pierwsze. W dodatku nadaje się ono również do dań obiadowych. Czasami kroję trochę do zupy, lub podaję z ryżem i warzywami jako drugie danie. A przygotowanie go jest nieprzyzwoicie proste.




PIECZONA PIERŚ DROBIOWA - DOMOWA WĘDLINA

1. Pierś z kurczaka przecinam na pół. Połówka wystarcza na 3 śniadania (piekę wieczorem, więc 3 śniadania = 2 doby). Jeśli przygotowuję pierś z indyka wówczas porcjuję ją na mniejsze kawałki.
2. Dokładnie myję i starannie odcinam wszelkie tłuste elementy.
3. Filetuję, aby cały kawałek był w miarę równej wysokości.
4. Posypuję ziołami: majerankiem lub oregano lub świeżą posiekaną natką pietruszki lub świeżym posiekanym koperkiem. Zioła dobieram stosownie do wieku dziecka.
5. Piekę w piekarniku z termoobiegiem w tem. 180 stopni:
15-20 min jeśli jest to cienki plaster piersi z kurczaka
ok 25 min jeśli pierś z kurczaka jest grubsza
25-35 min jeśli jest to pierś z indyka
6. Po ostygnięciu przechowuję w lodówce. Rano delikatnie podgrzewam na parze.

UWAGA!
1. Jeśli maleństwo nie ma problemów żywieniowych można piec również czerwone mięsko - odpowiednie do wieku.



Ostatnio zagościł u nas indyk. Przyznaję się ... zjadłam dzieciom połowę.



3 komentarze:

  1. Ale pyszności!
    My jesteśmy zwolennikami swojskich wyrobów mięsnych, a najlepszą wędlinkę robi właśnie mój Tatuś :) Niestety w UK takowych nie doświadczysz, dlatego często zamawiamy paczki z wędlinką z Polski :)

    Pozdrawiamy :)

    OdpowiedzUsuń
  2. Najlepsze hand made!! Wtedy masz pewność, że nic nie jest zafałszowane toną konserwantów i ulepszaczy. A jeszcze jak kurczak z domowej hodowli to już w ogóle Ameryka! :) Ja za 2tyg stanę się szczęśliwą posiadaczką całego EKO kurczaka z chowu teściów, także obowiązkowo wypróbuję Twój przepis:) Ps: czytuję regularnie, ale czasem brak czasu na komentarz;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Kurczak z domowej hodowli to nie Ameryka :P Tam mają tylko McDonaldy ;)

      Smacznego EKO kurczaka. I dzięki, że znajdujesz chwilkę dla nas. Ja do Was też zaglądam, choć powoli zaczynam tęsknić za nowymi wpisami ;)

      Usuń

Keep calm and leave a comment