niedziela, 4 maja 2014

Zęby itp.

Czekaliśmy długo. Pewnego dnia, w połowie 9go miesiąca na Marysinym dolnym dziąśle pokazała się cienka kreseczka. Z dnia na dzień stawała się coraz bielsza aż w końcu zaczęła kiełkować. Maleńka biała płytka zwieńczona koronką wprawiła mnie we wzruszenie. Znów. Myślałam, że jestem już uodporniona na urodziwości ząbkowania i inne niemowlęce nowości, a tu okazuje się, że Maluszki mogą mnie jeszcze czymś dogłębnie poruszyć. Przez 2 tygodnie od pojawienia się była widoczna tylko dla mnie. Przed innymi się ukrywała. Ja byłam the choosen one. Ku mojemu zdziwieniu, kiedy pierwsza jedyneczka wyrosła ciut ponad linię dziąsła, obok niej zaczęła się dziać taka sama historia. Nie minęły dwa kolejne tygodnie kiedy u góry dojrzałam trzecią jedynkę i niedługo po niej czwartą! To był szybki szpil, po bezzębnej suszy nastąpił nieoczekiwany urodzaj. Wszystkie wyszły hurtem. W efekcie Mania ma teraz cztery zęby, a każdy innej wielkości. Co ciekawe wszystkie atrakcje związane z zębowschodzeniem skończyły się kilka tygodni temu, jeszcze przed całą akcją. Ślinotoki ustały, swędzenie minęło, niepokoje pojawiały się sporadycznie.




A kiedy wszystko się zaczęło? Już w czwartym miesiącu coś było na rzeczy. Kręcenie się w nocy, płacz podczas ssania mleczka, paluszki w buzi, które nie raz wprawiły nas w konsternację sprawiając wrażenie sygnalizowania głodu. Ząbków ani śladu, dolegliwości żadnej. Dopiero smarowanie dziąsełek przynosiło ulgę. Zbawienną maść poleciła nam farmaceutka w czasach, kiedy jeszcze Amelka borykała się z trudami ząbkowymi. Okazała się strzałem w dziesiątkę. Dlatego bez mrugnięcia okiem polecam Dentinox. Sprawdził się zarówno u Amelki jak i Marysi. Wystarczyło posmarować 1-2 razy w ciągu dnia i po dokuczliwym swędzeniu nie pozostawał ślad.

Nadszedł w końcu czas na pielęgnację. Marysia pokochała silikonową szczoteczkę nakładaną na palec. Zwilżana solą fizjologiczną sprawiała Mani niewysłowioną przyjemność gryzienia. Była lepsza od gryzaków.
Kiedy Mała zaczynała stabilnie siedzieć codziennie rano i wieczorem szła do łazienki z Amelką i ze mną poobserwować obyczaje higieniczne. Razu pewnego dałam Jej do rączki pierwszą szczoteczkę. Była również silikonowa, zatem drapanie dziąseł stało się miłym rytuałem. Teraz czyści swoje cztery nierównej wielkości zębuszki szczoteczką z miękkim włosiem dla maluchów 0-2 lat. A zainteresowana czymś dziwnym, co wyrosło jej w buzi - nieustannie zgrzyta zębami i wywołuje dreszcze u cioci.




Fragment warto poświęcić również paście do zębów. Jestem zadowolona z Nenedent bez fluoru. Nie tylko doskonale czyści ząbki, ale również ma przyjemny smak (pewnego poranka, kiedy brak kontaktu z rzeczywistością po niedospanej nocy osiągał ponadprzeciętny poziom, umyłam sobie zęby dziecięcym Nenedentem), a na tubce jest narysowany miś. Amelka bez specjalnego przekonywania polubiła swoją misiową pastę i teraz, kiedy zdarzają się jej poranki pt. 'wszystko na NIE' do mycia można ją zachęcić opowieściami jak to misiowa pasta rozprawi się z armią niedobrych bakterii, od których bolą ząbki. Z Marysią problemów nie ma żadnych. Lubi to i koniec.














Wszystko, poza ekspresowym pojawieniem się pierwszej serii ząbków, rozgrywało się identycznie jak u Amelki. Niekiedy dziewczynki są bezwzględnie różne od siebie, a czasami tak identyczne, że rozróżnić - niepodobna. Takie siostry.



Nasi higieniczni przyjaciele:
Maść Dentinox;
Szczoteczka na palec BabyOno;
Szczoteczka silikonowa (zielona) z zestawu Babydream (pierwsza z nich, niebieska do nauki szczotkowania posiada ogranicznik zabezpieczający przed wepchnięciem szczoteczki do gardła);
Pasta Nenedent BEZ FLUORU (dostępna tylko w aptekach).

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Keep calm and leave a comment