Siódmy miesiąc Amelii |
Początki fascynacji
Amelia od początku wykazywała ogromne zainteresowanie jedzeniem. Uwielbienie dlań towarzyszyło jej już we wczesnym niemowlęctwie i zaskutkowało sporym - acz w granicach normy - przyrostem wagi. Już początki mowy wskazywały, że coś jest na rzeczy. Ok 9 miesiąca córa sprawiła mi niespodziankę i powiedziała długo oczekiwane 'mama'. Słowiczy głosik, balsam na duszę, niebosiężna euforia, fajerwerki - znacie to, prawda? W moim przypadku jednak okazała się falstartem. Mela szybko uświadomiła mi, że nie mówi 'mama', tylko 'am am'... Cóż, powróciłam więc do wyczekiwania na 'TO SŁOWO'. [Czekać przyszło mi jeszcze trzy miesiące]. Tymczasem wykorzystałam Amelciny pociąg do jedzenia do realizacji pomysłu zdrowego żywienia.
Głodzilla
Ostatnimi tygodniami apetyt Amelki zaczął osiągać apogeum, a moja szufladka z pomysłami na dokarmianie powoli zaczynała pustoszeć. Jej ulubionym i powtarzanym do znudzenia słowem stało się 'mjam, mjam'. Bywało i tak, że po skończonym posiłku przybiegała do naszych talerzy i stanowczo żądała, abyśmy oddali jej swoje obiady. Problemów z jej trawieniem nie stwierdziłam, do nadwagi też jej było daleko, więc odejmowaliśmy sobie od ust jako sobie życzyła. Przecież dziecko nie może "głodować". Ale jej najśmielszym [i jednocześnie jedynym piętnowanym przez nas występkiem] było - i wciąż jest - zabieranie jedzenia młodszej siostrze. Tę zazdrość o karmienie Marysi jest w stanie ukoić wyłącznie przekąska. Zauważyłam jednak, że zapasy na zimę zrobiła sobie wystarczające, bo szał minął i wszystko wraca do normy.
Latem A. siała spustoszenie w plantacjach malin. Nie nadążały z dojrzewaniem. Wczoraj weszła w suche kikuty pozostałe po krzaczkach i z zawodem stwierdziła 'mjam, mjam?' |
Skąd ten apetyt?
Fakt, że Amelia jak odkurzacz wciąga każde jedzenie, które spotka na swojej drodze może być uwarunkowany genetycznie. Nie raz już słyszałam, że pasję zajadania odziedziczyła po mnie [cóż, taka prawda, że lubię sobie podjeść]. Ale nie mogę oprzeć się pokusie stwierdzenia, że powodem jej apetytu jest również brak słodyczy w diecie. Intuicja podpowiada mi też, że ma to jakiś związek ze świadomym i skrupulatnie pilnowanym regularnym trybem dnia i posiłków. Pisałam już o nim tu --> regularne pory posiłków, a teraz polecam ten system każdemu, komu nie w smak zamartwianie się o odżywianie. To oczywiście nie jest sposób na każdego niejadka, bo domyślam się, że chodzą po świecie także dzieciaki wyjątkowo uczulone na jedzenie i odporne na wszelkie metody.
Rośnie mały łakomczuch
Jeśli chodzi o Marysię to za dużo wniosków wyciągnąć jeszcze nie można. Ale kiedy patrzę z jakim zapałem wsuwa swoje porcje, jak zasysa piąstki, miśki, pościele, ramiona, brody, ubrania innych ludzi, to domyślam się kto z niej wyrośnie. Co to będzie za rok, kiedy obie z Amelką postanowią wyhodować sobie sadełko zabezpieczające na zimę?
ojj nie widać po Amelce, że taki z niej głodomorek :) Marysia jeszcze jest krąglutkim bobaskiem ale wszystkie tak wyglądają :) Moja pewnie zaraz też będzie słodką kluseczką, nózie , rączki i szyjka już "rosną" :) A ode mnie dla Was nominacja Liebster Blog Awards ! :) http://omatkoblog.blogspot.com/2014/01/liebster-blog-award.html
OdpowiedzUsuńAmelka się wysmukliła, kiedy zaczęła chodzić, ale swego czasu była puszysta i cięęęężka ;) Ciesz się swoją leciuchną Tosią, póki jeszcze masz siły ją nosić ;)
UsuńDziękuję za nominację, o Matko Polino! :)
Szczerze zazdroszczę. Franciszkowi nigdy nie było i nie jest po drodze z jedzeniem. Chociaż ostatnio tęsknie wyciąga ręce po nasze jedzenie.
OdpowiedzUsuńFakt, mamy się z czego cieszyć, ale kiedy następują opisane wyżej sytuacje to mi ręce opadają. Chyba po prostu każde dziecko musi prędzej czy później przejść przez swoje takie czy inne problemy jedzeniowe, a my musimy to po rodzicielsku wziąć na klatę :)
UsuńMam nadzieję, że Wasz Franciszek też odnajdzie radość jedzenia :)
Barti za bobasa wcinał wszystko, co się dało.Teraz już nie jest tak łatwo :)
OdpowiedzUsuńAle córcia podobna do mamy :) Pozdrawiam serdecznie!
Miło mi :) Amelia jest bardziej moja, za to Marysia bardziej Krzyśka - podział sprawiedliwy :)
UsuńA z dziećmi tak to już bywa, że kiedy zaczynają mieć swoje zdanie i być świadome swoich praw to muszą koniecznie je wykorzystywać. Choćby dla zasady i udowodnienia kto tu rządzi ;)
Pozdrawiam również! :)
U nas podobnie, z tym, że są momenty, że Michaś ma swój dzień i nie chce jeść... Ale generalnie nie mam co narzekać, czytając problemy innych z niejadkami, o zgrozo! Pozdrawiam!
OdpowiedzUsuńTo prawda, lepszy problem jednorazowy niż permanentny doprowadzający do fiksacji. Nauczyłam się już, że dziecko zupełnie jak dorosły ma prawo mieć swój lepszy i gorszy dzień. Tylko nie potrafi tego wyrazić. Ale od czego jesteśmy my - mamy :)
UsuńSerdeczne pozdrowienia dla Was!
Moje maluchy też są żarłokami, ale nie widać tego teraz po nich, a szczególnie Majeranku - widać na fotkach jaki mały króliczek z niej. 15 miesięcy skończone, a waga jeszcze nawet do 10kg nie dobiła. Tak czy inaczej cieszę się że mają apetyt i nie trzeba kombinować z posiłkami :-)
OdpowiedzUsuńTylko się cieszyć! :)
Usuńpiękne te fotki maszluszkow pozdrawiamy
OdpowiedzUsuńDziękuję :)
Usuń